wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 6



                                                          SOUNDTRACK


Nowa wiadomość:
Od: Harry Styles
Jestem z Ciebie dumny, wiesz Maleńka? Nie powiem, trochę mnie dzisiaj zaskoczyłaś.

Nowa wiadomość:
Do: Harry Styles
Niby dlaczego tak uważasz? Nie uważasz, że jest trochę za późno na takie rozmowy?

Nowa wiadomość:
Od: Harry Styles
Nie myślałem, że od samego początku pójdzie tak łatwo. Teraz wiem, że na pewno będziesz bardzo ciekawą przygodą. Jest wcześnie, jeszcze dużo ciekawych rzeczy może się wydarzyć, Maleńka.

Nowa wiadomość:
Do: Harry Styles.
Uważasz mnie za zwykłą przygodę?

Nie odpisał. Czekałam, jednak nie odpisał. Za oknem powoli zaczynało świtać.

- Na pewno usnął... Albo był już zbyt pijany lub zajęty, żeby odpisać. - powtarzałam sobie w myślach. Z resztą, nie za bardzo rozumiałam po co to robiłam. Przecież to nie był ani mój przyjaciel, ani nawet kolega. Był.. No właśnie.. Kim. Poza tym, że był okrutnie zadufanym w sobie cwaniakiem, nie potrafiłam nazwać naszej krótkiej znajomości. Gdy tylko rodzice wstali i w kuchni zaczęło robić się gwarno, znów schowałam się ze wszystkimi rzeczami w szafie. Dzisiaj pewnie czekał mnie kolejny etap przemiany, jaką przygotował właściciel burzy brązowych loków. Na zegarze wybiła 10. Nie pojawił się. 11. Też nie. 12. Też nie. O 13 postanowiłam do niego napisać.

Nowa wiadomość:
Do: Harry Styles.
Hej, stało się coś? Myślałam, że na dzisiaj także jesteśmy umówieni.

Nie odpisał. Przez cały dzień. Sytuacja powtórzyła się we wtorek, w środę i czwartek. Z każdym kolejnym dniem byłam coraz bardziej zdołowana i przygnębiona. Byłam przekonana, że nagła cisza z jego strony, była moją winą. Na pewno czymś go odstraszyłam , znudziłam, lub jakimś głupim zdaniem spowodowałam, że postanowił urwać jakikolwiek kontakt ze mną. Mimo wszystko, wciąż czekałam. Dzień w dzień, chowałam się w szafie przed rodzicami, z nadzieją, że akurat tego dnia się pojawi. Tak się jednak nie stało. Znów powrócił marazm i brak nadziei. Postanowiłam porozmawiać z jedyną przyjaciółką i bliską osobą, jaką miałam. Alex mieszkała w Nowym Jorku. Była tancerką. Świetną tancerką. Udało jej się zdobyć etat w Metropolitan Opera. Włączyłam skype i czekałam, aż przy jej imieniu pojawi się zielony znaczek.

"Alex Tomayne dzwoni."

- Cześć kochana. - rzuciła z promiennym uśmiechem, który nigdy nie znikał z jej pięknej twarzy.

- Cześć Alex. Co u Ciebie? - odpowiedziałam, siląc się na normalny ton.

- Wszystko dobrze. Jestem tylko zmęczona. Codziennie mamy próby do nowego przedstawienia. I nie uwierzysz! Gram w nim główną rolę!

- Brawo! Jestem z Ciebie taka dumna..

- Emerly.. Co się stało?

- Nic. Wszystko jest świetnie. Studia idą świetnie.. Wszystko jest świetnie.

- Nie kłam, bo nie umiesz tego robić. Mów co się dzieje. Rodzice znowu nie dają Ci żyć? Czy może.. Chodzi o jakiegoś faceta??

- W sumie to... O jedno i drugie.. Ale to jest takie dziwne.. Zupełnie nic z tego nie rozumiem.

- Opowiadaj! Wszystko! Za raz rozwiążemy Twoją zagadkę!

- Z rodzicami jest po staremu.. Ciągle mają do mnie pretensje o studia, malowanie. Nawet teraz maluje po kryjomu.

- Nie mów o rzeczach o których wiem od wieków. Mów o tym facecie!

- Ale tak naprawdę nie ma o czym. Nazywa się Harry. Studiujemy razem na roku. Wziął sobie za punkt honoru, że nauczy mnie żyć i pomoże mi stać się prawdziwą mną.

Alex zamilkła. Patrzyła na mnie tylko tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami ciągle trzepocząc rzęsami ze zdziwienia.

- No powiedz coś.

- Nie wiem co.. Zaskoczyłaś mnie.. I jak to niby wygląda? Serio Ci pomaga?

- Spotkaliśmy się raz. Od tamtej pory milczy, więc chyba przestał mniej ochotę na zbawianie świata i ratowanie zagubionej duszy.

- Emerly!!! - usłyszałam krzyk mojej mamy z salonu.

- Alex, muszę kończyć. Obiecuje, że niedługo porozmawiamy dłużej. - rzuciłam pospiesznie i zamknęłam laptopa. Mam wparowała do mojego pokoju kilka sekund później.

- Możesz mi powiedzieć co Ty najlepszego wyprawiasz młoda damo?! - syknęła przez zaciśnięte zęby. Dawno nie widziałam jej tak wściekłej. Serce doskoczyło mi do gardła, a tlen nie dochodził mi do płuc.

- Ppprobuje się uczyć? Mam jutro bardzo ważne kolokwium. - starałam sie odpowiedzieć najnormalniejszym głosem.

- Przestań kłamać! Doskonale wiem, że nie było Cie na uczelni od tygodnia! Tak się odpłacasz za nasze wychowanie i poświęcenie?!

- Mamo uspokój się! Szpiegujesz mnie?!

- To już nie Twój interes! Masz zakaz wychodzenia gdziekolwiek, malowania, kontaktu z kimkolwiek! Masz się tylko uczyć! - wrzasnęła, zebrała wszystkie moje farby i pędzę i wrzuciła je do śmietnika. Podbiegłam do niej, chcąc ją powstrzymać.

- Zostaw to! Oszalałaś! Jesteś nienormalną matką! Nienawidzę Cie! - krzyczałam zanosząc się płaczem. Bardzo tego pożałowałam. W moją matkę wstąpił jakiś chory duch. Odwróciła się napięcie, wymierzyła mi silny policzek i bez słowa wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Odsunęłam sie na podłogę, zanosząc płaczem. Nienawidziłam jej całym sercem. Byłam z tym sama. Tak bardzo chciałam uciec. Trzęsącymi się dłońmi, wyjęłam telefon. Postanowiłam zaryzykować.

Nowa wiadomość:
Do: Harry Styles
Harry, błagam, pomóż mi.. Proszę...

Kilka sekund pózniej poczułam wibrację mojego telefonu.

Nowa wiadomość:
Od: Harry Styles
Będę za 10 minut.
Szablon by S1K