piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 1.

    „ Mamo, mogę iść pobawić się z koleżankami? Nie. Tato, mogę nocować u koleżanki? Nie. Mamo.. Nie.” .  Całe życie słyszałam od moich rodziców nieustające „NIE”. Oczywiście tylko w sprawach nie dotyczących mojej nauki i rodzącej się przede mną świetlanej przyszłości. Całe dzieciństwo spędziłam na dodatkowych lekcjach z najróżniejszych przedmiotów i zajęciach mających zrobić ze mnie dziecko o talentach we wszystkich dosłownie dziedzinach: tańcu, śpiewie, malarstwie, sporcie.. Nie miałam im tego za złe.  Skrupulatnie, przez te lata nieustannej samotności i niekończącej się pracy, by spełnić wymagania rodziców, wmówiłam sobie, że robią to tylko i wyłącznie dla mojego dobra. Przecież tyle poświęcili odkąd pojawiłam się na świecie. Choć powoli miałam tego dosyć...

- Emerly, Emerly słuchasz mnie? – zachrypnięty głos mamy wyrwał mnie z rozmyślań. Potrząsnęłam tylko twierdząco głową, odganiając myśli z głowy.

- Więc tak jak mówiłam.. Dowiedz się o wszystkich możliwych zajęciach dodatkowych i zdawaniu wcześniej egzaminów. Przecież jesteś lepsza od ludzi, z którymi będziesz na roku. Nie możemy popełnić błędu jak z Twoją poprzednią Uczelnią. – kontynuowała.

- Dobrze, mogę wreszcie iść? – rzuciłam poddenerwowanym głosem, zaciskając dłoń na klamce.

- Emerly.. spójrz na mnie jeszcze? Ty się malowałaś?! Naprawdę na to chcesz tracić czas?!
- Boże mamo nie mam 5 lat! Mogę? – syknęłam z jeszcze większą złością i nie czekając na jej pozwolenie, wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami i szybki krokiem ruszyłam do głównego wejścia na Uczelnię. Gdy byłam pewna, że śledczy wzrok mojej rodzicielki nie jest w stanie mnie dosięgnąć, rozpuściłam idealnie ułożony kucyk, uwalniając moje długie, czarne włosy, zdjęłam okulary i cisnęłam je w głąb torby. Poczułam ulgę. Wreszcie mogłam poczuć się sobą. Gdy szukałam czegoś usilnie w torebce, poczułam silne uderzenie, upadłam na podłogę, a cała zawartość tej przepastnej torby wysypała się na podłogę. Zdezorientowana, rozejrzałam się dookoła, odgarniając kosmyki włosów z twarzy.

- Żyjesz? – usłyszałam zachrypnięty, męski głos. Spojrzałam w górę. Przede mną stał młody chłopak z burzą brązowych loków, przeszywającymi zielonymi oczami, a cwaniacki uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Sprawca mojego upadku.

- Tak, chyba tak.. – odpowiedziałam szybko, starając się ogarnąć bałagan dookoła.
- To świetnie. – prychnął wzruszając ramionami i wrócił do nawołujących go znajomych.
- Palant. – rzuciłam do siebie, gdy już wreszcie udało mi się wstać i szybko ruszyłam do Sali na zajęcia.


    „ Cześć, mam na imię Emerly mam 21 lat…” To zdanie powtórzyłam w ciągu dnia, chyba z milion razy. Nienawidziłam opowiadać o sobie, bo tak naprawdę nie miałam nic do powiedzenia. Byłam zwykłą kujonką, bez przyjaciół, bez pasji.. Nie, przepraszam.. Miałam jedną pasję.. Prawdziwą pasję, którą kochałam całą sercem, jednak nie było dane mi się w niej spełniać.. Była, jak to nazywali moi rodzice, zwykłą stratą czasu i tylko odwracała uwagę od ważnych rzeczy. Kochałam malować. Jednak czy kogoś z osób zebranych na Sali to interesowało? Wątpię. Zawsze byłam sama i przywykłam do tego. Nie szukałam przyjaciół. Nie potrzebowałam ich. Tak przynajmniej mi się wydawało.

        Mimo iż mój dom mieścił się w dość sporej odległości od Uczelni, postanowiłam zrobić sobie mały spacer. Idąc parkowymi alejkami, wsłuchiwałam się w melodię ulubionej piosenki. Muzyka zawsze pomagała mi oderwać się od rzeczywistości i pozwalała na odstresowanie i odreagowanie stresujących momentów. A dzisiejszy dzień niewątpliwie do stresujących należał. Gdy dotarłam do domu, znów ogarnął mnie smutek. Pojawił się nie wiadomo skąd. Zaczęłam nazywać go swoim przyjacielem. Był ze mną już tak długo. Mijając samochód ojca, zobaczyłam w szybie swoje odbicie.
- Włosy! – rzuciłam z przerażeniem. Szybko związałam je znów w idealny kucyk, wygrzebałam okulary z torebki i założyłam je. Byłam gotowa, by znów pokazać się w domu. Ciężko wzdychając minęłam próg i na palcach ruszyłam do swojego pokoju. Chciałam pozostać niezauważoną. Chciałam.

- Emerly, jesteś  już.. Chodź do nas. Jak pierwszy dzień na nowej Uczelni?- rzucił z uśmiechem ojciec.

- Tak jak na starej. Pierwszy dzień jest taki sam. – wzruszyłam ramionami, bawiąc się rękawem bluzy.

- Zapisałaś się na zajęcia? Rozmawiałaś z wykładowcami o egzaminach? – zawtórowała mu mama. Poczułam wzrastającą złość.

- Tak, zapisałam się na wszystko. Nawet na szydełkowanie. Nie martwcie się. Nie będę spać, jeść. – rzuciłam z ironią, potrząsając głową.

- Emerly! Może trochę grzeczniej. Myślimy o Twojej przyszłości! Ty też powinnaś!

- Tak, tak mamo. Wiem! Nie zjem kolacji. Muszę się położyć wcześniej.

   Nie czekając na ich odpowiedź, ruszyłam po schodach na górę do swojego pokoju. Mimo woli, usłyszałam kawałek ich rozmowy.

- Musisz porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi, żeby załatwić dla niej praktyki. Z tej dziewczyny nic nie będzie. Ona nie nadaje się do niczego.

Zacisnęłam powieki, szybko otworzyłam drzwi i zamknęłam się w pokoju na klucz.

- Jak ja bym chciała zmienić swoje życie.. Szkoda, że nie jestem w stanie.. 

4 komentarze:

  1. Ciekawie się zapowiada ;) będę czekać nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy :)) poprzedni blog skończony bd czytać ten :D xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Masz bardzo fajny styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]

    incubus-fanfiction.blogspot.com

    Renesmee to cicha i skryta w sobie dziewczyna, którą rodzice wysyłają do szkoły z internatem, aby mogła się trochę rozerwać i zapoznać się z ludźmi. Przez przypadek podpada jednemu z groźniejszych osób w Nowym Jorku- Louisowi, który chce za wszelką cenę zemścić się na dzieczynie i robi to na każdym kroku, przez co dziewczyna niewytrzymuje i zaczyna się okaleczać, lecz chłopak nieprzestaje jej dokuczać.

    - Zadarłaś z niewłaściwą osobą skarbie. Obiecałem, że będziesz cierpieć i dotrzymam słowa.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K